Produkcja masowa
“Mijali
się bez słowa, jakby jedno żyło w realnym wymiarze białostockim,
a drugie w równoległym świecie duchów” – tymi słowami
autorka powieści “Produkcja masowa” opisuje codzienność swoich
bohaterów…
Które z nich żyje “w realnym wymiarze białostockim”? Moim zdaniem chodzi tu o Wiktorię – urodziwą, lecz niezwykle oziębłą żonę sympatycznego Janka. Ta młoda kobieta obsesyjnie dba o wygląd – odżywia się tylko pęczniejącą w lodówce owsianką – i zdecydowanie ignoruje swojego męża.
Trzeba przyznać, że niewiele ich łączy. Wiktoria jest córką zamożnych rodziców, on zaś wychował się w domu dziecka. Janek ukończył bardzo niepraktyczny kierunek – filologię polską – i marzy o tworzeniu scenariuszy filmowych, ona zaś wykonuje prozaiczne zajęcie: dba o urodę klientek w gabinecie estetycznym.
Zakochali się w sobie, to pewne, uczucie jednak nie wytrzymało w zderzeniu, jak to mówią, z rzeczywistością. Niedługo po przyjściu na świat jedynego dziecka, rudowłosej, niepodobnej do rodziców Julki ich drogi całkiem się rozeszły. Wiktoria nie widzi starań swojego męża, który tak bardzo odciąża ją przy córeczce. Młoda kobieta żyje we własnym, starannie izolowanym od “mężowego” świecie.
“Jej rzeczywistość była dla niego zagadką, której nie chciał odkrywać” – czytam. Janek starał się nie wchodzić w konflikty z odchudzającą się, sfrustrowaną brakiem większej ilości pieniędzy żoną i sam zajmował dzieckiem… Taki układ sprawdzał się do czasu, stracił posadę w szkole. Stało się tak z winy uczennicy Laury, która, jak się wydaje, pomogła w zastawieniu na niego osobliwej pułapki…
Janek znajduje w końcu pracę, która niezbyt odpowiada jego kwalifikacjom. Godzi się na dobrze płatne zajęcie kierowcy w firmie, zajmującej się wytwarzaniem kosztownych produktów żywnościowych. Nie wygląda groźnie, prawda? Nic bardziej mylnego: w “Produkcji masowej” zło czai się wszędzie. Ukrywa się w odciętej nodze kota, którego okalecza chłopiec z domu dziecka… W oczach dzieci, które patrzą na dręczenie żywej żabki.
Chodzi za nami po ulicy, pragnąc zaciągnąć w różne dziwne miejsca… Ludzie w powieści Ewy Kozieradzkiej są zadziwiająco bezbronni – można z nimi zrobić wszystko! To bardzo niepokojące, zwłaszcza że nie wiadomo, gdzie szukać źródła tego zła? Czy jest ono “gdzieś indziej” – a może w nas samych?
“Produkcja masowa” to książka znakomita. Debiut naprawdę godny uwagi! Po przeczytaniu powieści nadal kłębią mi się w głowie pytania, dotyczące bohaterów… A zwłaszcza tego głównego, sympatycznego, opiekującego się córeczką Janka. Nic więcej nie powiem, oprócz tradycyjnego: z czystym sumieniem zapraszam do przeczytania tej arcyciekawej pozycji! Czas, który jej poświęcimy nie będzie z pewnością godny pożałowania… Osobiście mam nadzieję, że ten znakomity debiut nie przejdzie niezauważony!
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu SEQOJA.
Autor: Ewa Kozieradzka
Wydawnictwo: SEQUOJA
Literatura piękna
Dziękuję za recenzję 😍 Ośmieliłam się Panią zacytować i podlinkować na moim profilu na FB 😊
OdpowiedzUsuń